Ta chorobliwie zabawna powieść obejmuje taksydermię, smutek i queerowe trójkąty miłosne

Najlepsze Imiona Dla Dzieci


To miał być kolejny normalny dzień w pracy. Ale kiedy Jessa-Lynn Morton wchodzi do rodzinnego sklepu z taksydermią, odkrywa, że ​​jej ojciec zabił się na tej samej płycie, na której codziennie wykonują swoją pracę.



Scena jest odpowiednio groteskowym i nieoczekiwanym otwarciem Głównie martwe rzeczy , chorobliwa, pomysłowa i mrocznie zabawna nowa powieść pisarki i eseistki Kristen Arnett.



Poniżej znajduje się wciągająca eksploracja żalu, miłości i rodziny, gdy Mortonowie próbują pozbierać się po śmierci swojego patriarchy. Jessa rzuca się w wir pracy, przejmuje biznes taksydermii i pragnie sprawić, by jej ojciec był ze mnie dumny — nawet pośmiertnie. Jej matka, Libby, zajmuje się tworzeniem „sztuki”, która obejmuje pozowanie wypchanych zwierząt ze sklepu w pozycjach o charakterze jednoznacznie seksualnym, a wyniki są zarówno przezabawne, jak i skręcające żołądek. (Jedna konkretna praca zawiera zdjęcie zmarłego męża Libby i wypchanego dzika.)

W międzyczasie brat Jessy, Milo, zasadniczo wymeldowuje się ze swojego życia, walcząc o opiekę nad sobą i dziećmi. Nadal nie może się otrząsnąć po nagłym odejściu swojej byłej żony, Brynn, mimo że odeszła wiele lat wcześniej.

Aby jeszcze bardziej skomplikować sprawę, Brynn była także miłością życia Jessy. Arnett daje czytelnikom poczucie, że chociaż Jessa chce odejść od Brynn, coś ją powstrzymuje, czy to poczucie przywiązania do rodziny i rodzinnego miasta, czy też strach przed narażeniem na zranienie – zwłaszcza jako queer kobiety w głębokim południe. Miłość, jak mówi, „była ciągłym paleniem kwaśnej niestrawności. Miłość była uderzeniem w brzuch, które rozerwało twoją śledzionę. Miłość była zepsutym telefonem, który nie chciał zadzwonić”. Jej tęsknota za połączeniem jest głęboko wrażliwa i intensywnie relacjonowana.



Choć różni się tematycznie i tonalnie od znakomitej kolekcji esejów Lauren Groff Floryda , Głównie martwe rzeczy oddaje esencję Słonecznego Stanu oczami Jessy. Arnett, queerowa bibliotekarka z Orlando, zadebiutowała swoim pierwszym zbiorem opowiadań, Czułem się w szczęce , w lokalnym 7-Eleven (niekonwencjonalne przyjęcie książkowe zostało pokryte przez The New York Times ). Podobnie jak Groff, pisze o Florydzie z równym uwielbieniem i ciekawością. W Głównie martwe rzeczy, opisuje atmosferę jako „bagienną”, ale wygląda na to, że nie chce być nigdzie indziej. „Jako pisarz i osoba, która kocha Orlando, staram się uchwycić wspomnienie i uczucie nostalgii za tym miejscem” – powiedział Arnett Orlando Strażnik . „Fakt, że ludzie tego nie zachowują, że istnieje zbiorowa amnezja dotycząca tego, dlaczego tu jesteśmy, jest dla mnie tak fascynujący”.

Jako czytelnik, oscylowanie między empatią wobec przytłaczającego żalu Jessy a śmiechem z absurdalnej sztuki Libby jest bardzo podobne do przebywania na kolejce górskiej w Disney (oczywiście na Florydzie). Ale nie „To mały świat”. To zdecydowanie jedna z tych przejażdżek, na które chcesz jechać raz za razem.

POWIĄZANY


11 nowych książek dla młodzieży, którymi można się ekscytować w tym sezonie




Twój Horoskop Na Jutro